“Połowa osiągnięcia celu to jego prawidłowe wyznaczenie”
“Nieważne, skąd pochodzisz. Ważne, dokąd zmierzasz.” – Brian Tracy
Od najmłodszych lat dążyłam do perfekcji. Byłam świetną uczennicą, marzyłam o wyrwaniu się z małego miasta i osiągnięciu czegoś więcej. Studiowałam prawo w Warszawie, korzystałam z indywidualnego toku studiów, ukończyłam je przed czasem, w ciągu czterech a nie pięciu lat i byłam najlepszym studentem na moim roku. Pracowałam podczas studiów w kancelarii, zdobywałam doświadczenie, wygrywałam olimpiady, konkursy prawnicze, uzyskałam stypendium na Uniwersytecie Warszawskim ale także stypendium Ministra Edukacji Narodowej za wybitne osiągnięcia w nauce, rozwijałam się za granicą – Oxford, Floryda – to były kolejne etapy mojego życia pełnego konsekwencji i determinacji. Także 6 miesięcy w Londynie, UK w kancelarii prawniczej.

Na zewnątrz wszystko wyglądało idealnie. Zaczęłam studia doktoranckie, obroniłam doktorat. W tym samym czasie pracowałam, ukończyłam aplikację radcowską i zdecydowałam się na habilitację (krok pomiędzy byciem doktorem nauk prawnych a profesorem według polskiego systemu naukowego). Poświęciłam na to osiem albo znacznie więcej lat życia – pisząc artykuły, publikacje, pracując na uczelni, wykładając w tygodniu oraz w weekendy, pracując w tym samym czasie w Kancelarii oraz następnie w Komisji Europejskiej w celu poznania od strony regulatora kwestii regulacji rynku telekomunikacyjnego, w tym roamingu, co było tematem mojej pracy habilitacyjnej. Wiele, wiele wyrzeczeń oraz kompromisów względem rodziny i małych w tym czasie dzieci. Opublikowałam w końcu pracę, miałam trzech recenzentów, jednego wiodącego, z którym konsultowałam rozprawę wiele razy podczas konsultacji.
I wtedy nadeszła porażka. Jedna negatywna opinia podczas obrony ze strony osoby, z którą właśnie konsultowałam pracę i która pełniła kluczową rolę dla pracy, zaważyła na wszystkim. Nie udało mi się obronić pracy habilitacyjnej. Argumenty wydawały się dla mnie nieracjonalne, za mało doświadczenia naukowego, za dużo praktycznego doradztwa dla biznesu. Nie rozumiałam także wiele innych rzeczy związanych z tym, że tę pracę wielokrotnie konsultowałam. Powstał we mnie element całkowitej dezaprobaty, niezrozumienia dla tego co się stało. Jakby czarny scenariusz, którego nigdy nie brałeś pod uwagę, zaistniał nieoczekiwanie, niespodziewanie, pomimo wieloletniego wysiłku, pracy, determinacji, wyrzeczeń i starań.
To był cios, który zburzył mój świat, pewnie nawet jego fundamenty. Przez lata nie potrafiłam się z tym pogodzić. Obwiniałam siebie, ale też osobę, która zablokowała to moje marzenie, nie mogłam znaleźć narzędzi aby tę porażkę całkowicie pokonać, wracałam wiele razy do punktu wyjścia i analiz dlaczego….. Minimalizowałam znaczenie tego marzenia, sprowadzając go do mało istotnego. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, dlaczego ciągle analizuję scenariusze, które nie były już w ogóle istotne na tym etapie.
Na zewnątrz wciąż wydawałam się silna, ale wewnątrz toczyłam prawdziwą walkę. Każda kolejna porażka, nawet mniejsza, sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Nie byłam już tą osobą, którą znałam – pewną siebie, ambitną, odważną, zdeterminowaną. Zamiast tego czułam się rozgoryczona, pełna żalu, obwiniania i przytłoczona. Przestałam pisać, miałam wręcz niechęć do pisania artykułów, przede wszystkim naukowych.
Dopiero po długim czasie, dzięki wsparciu coachów, licznych szkoleń z samorozwoju, psychologów i rozmów ze znajomymi, zaczęłam odnajdywać drogę do wnętrza siebie. Akceptacji, kochania i wybaczania. Wtedy jeszcze nie ujawniałam się ze swoją wewnętrzną walką. Teraz rozumiem, że autenryczność jest bardzo ważna, nie musimy naprawdę nakładać kolejnych masek jak w teatrze.
Mój Blog powstał później, jako sposób na podzielenie się tym, co przeszłam, by inni mogli szybciej znaleźć wsparcie i narzędzia do zrozumienie siebie. Nasza walka wewnątrz siebie to coś, nad czym spędzamy 50% (więcej) naszego czasu a ona ma wpływ na percepcję przez nas otoczenia, rzeczywistości, na nasze działania, odczucia, samopoczucie oraz komunikację z innymi, więcej, całkowitą percepcję świata.

Transformacja, którą przeszłam, była wewnętrznie trudna i trwała długo, próbowałam licznych narządzi, sposobów, wiele z nich bezskutecznie, nie uzyskiwałam rezultatów, jakie by mi pomogły albo jakich chciałam. Ta transformacja, uczenie się siebie, nowych nawyków nauczyła mnie, że każda porażka może być trampoliną do czegoś nowego. Teraz wiem, że najważniejsze jest pokochanie siebie taką, jaką jestem, i zrozumienie, że porażki nie definiują mojej, naszej wartości a perfekcjonizm jest destrukcyjny.
Dlatego dzielę się wiedzą, spostrzeżeniami aby dla innych każda porażka była krokiem po sięganie po więcej a nie trwanie w niej😊.
