Jak wzmocnić siłę swojego najważniejszego motywatora

🎯 CEL:

Wzmocnić siłę swojego najważniejszego motywatora przy pomocy obrazu i hasła emocjonalnego – tak, by działał na Ciebie natychmiast i intuicyjnie, kiedy zaczynasz tracić motywację.

🧠 DLACZEGO OBRAZ?

  • Jeden odpowiednio dobrany obraz wywołujący silne emocje działa mocniej niż słowa.
  • Obraz nie powinien tylko reprezentować motywatora, ale wzbudzać w Tobie emocje, które chcesz poczuć (np. spokój, podziw, determinację, miłość).
  • Szukaj obrazów, które najbardziej Cię poruszają, nawet jeśli nie są „ładne” – mają działać, nie ozdabiać.

🧩 JAK WYBRAĆ OBRAZ I HASŁO MOTYWACYJNE:

  1. Wybierz 1–2 najważniejsze motywatory z drzewa motywacji.
  2. Szukaj obrazu, który:
    • wywołuje w Tobie konkretne emocje związane z tym motywatorem,
    • nie musi być symboliczny – ma być emocjonalny.
    • przykład: jeśli motywatorem jest „bycie podziwianym podczas wystąpień”, to obraz skupionych twarzy widzów z błyskiem w oczach będzie skuteczniejszy niż zdjęcie sceny.
  3. Stwórz hasło, które:
    • porusza Cię osobiście (np. „Nie chcę, by ktoś musiał to przeżyć znów”),
    • może nawiązywać do emocji negatywnych (np. upokorzenie w szkole) pod warunkiem, że motywuje Cię to do pozytywnego działania.

🧪 Zapisywanie Twoich Motywacji:

  • To miejsce, w którym zapisujesz obraz i hasło dla swoich motywatorów.
  • Możesz tam eksperymentować: zmieniać obrazy, hasła, obserwować, co działa najlepiej – jak naukowiec testujący formułę.
  • Z czasem możesz dodać więcej motywatorów, nie musisz ograniczać się do dwóch.

🧲 Kiedy korzystać z miejsca gdzie masz zapisane swoje motywacje?

👉 Za każdym razem, gdy:

  • czujesz niechęć do działania,
  • pojawia się presja zewnętrzna („muszę, bo mnie zwolnią”),
  • dominują myśli lękowe (kij zamiast marchewki).

Wtedy:

  1. Przywołaj obraz i hasło.
  2. Poczuj emocje, które mają Cię „pociągnąć”.
  3. Jeśli Twój motywator zawiera wizję sukcesu – zastosuj „trampolinę motywacyjną”:

🪜 Technika Trampoliny Motywacyjnej:

Kiedy Twój motywator to przyjemna wizja przyszłości (np. dzieci na rajskich wakacjach):

  1. Zanurz się w tej wizji – poczuj ją zmysłowo.
  2. Uświadom sobie: „To się nie wydarzy, jeśli nie zrobię teraz tego, co mam zrobić.”

Ten kontrast przywraca energię do działania.

✅ Podsumowanie:

  • Dobierz do swoich motywatorów emocjonalnie poruszające obrazy i hasła.
  • Zapisz je
  • Używaj ich w chwilach zwątpienia, stresu lub spadku energii.
  • Eksperymentuj – szukaj tego, co działa na Ciebie najmocniej.
  • Stosuj technikę trampoliny, by wizja sukcesu wzmacniała, a nie osłabiała Twoją motywację.

To Nie Twoje “marchewki”. Odzyskaj własną motywację. Czy leci z nami pilot?

#WłasnymRytmem #MocSiebie

Czasem działamy na autopilocie. Wstajemy rano, wypełniamy listy zadań, gonimy za celem… tylko że ten cel wcale nie jest nasz.

Dlaczego tak się dzieje? Bo nauczyliśmy się funkcjonować w trybie unikania porażki lub przykrości.
Boimy się stracić – czas, status, opinię innych. A to prowadzi nas do życia w trybie „muszę”, a nie „chcę”.

To awersja do straty staje się naszym głównym motywatorem. Działa… ale tylko na krótką metę. Z czasem nas wypala. Zamiast samorealizacji, pojawia się zmęczenie. I frustracja a może nawet depresja.

Uważaj na cudze marchewki

W kulturze, reklamach i rozmowach, telefonie: jak scrollujemy obrazki wciąż powtarza się to samo: samochód, dom, awans, sylwetka, podróże, ciuchy. To mają być nasze „nagrody”. Symbole sukcesu. Ale czy naprawdę są Twoje? Może i Twoje ale może nie wszystkie:)

Może gonisz za czymś, co nie ma nic wspólnego z Twoją naturą – tylko z tym, co wpojono Ci przez wychowanie, religię, oczekiwania otoczenia?

Prawdziwa motywacja nie przychodzi z zewnątrz. Musi pochodzić z wewnątrz.
Z potrzeby rozwoju, ciekawości, chęci tworzenia. To ona daje siłę, która nie mija po tygodniu.

Chcesz wrócić na właściwy tor? Zacznij od… drzewa.

Tak, drzewo motywacyjne. To jedno z najprostszych, a zarazem najskuteczniejszych narzędzi, jakie możesz sobie dać.

  1. Zrób osobną gałąź z pytaniami kontrolnymi:
    • Czy to naprawdę mój cel?
    • Czy to coś, co daje mi radość?
    • Czy robię to, bo mnie to rozwija, czy boję się czegoś stracić?
  2. Na koniec dopisz owoc: efekt, który poczujesz.
    • Większa pewność siebie.
    • Poczucie sprawczości.
    • Radość z małych sukcesów.
    • Prawdziwa duma, nie dla lajków – tylko Twoja.

A co, jeśli nie wiem, czego chcę?

To też jest OK. Wtedy zacznij od zadania sobie pytania:

Co daje mi energię, gdy to robię?
To może być czytanie, pisanie, kontakt z ludźmi, uczenie się. Idź w tym kierunku. Sprawdzaj. Eksperymentuj. Ale rób to z intencją, nie z przymusu.

Nie musisz żyć dla cudzych oczekiwań, nie musisz ślepo podążać za reklamami bo sporo osób nad tym pracuje aby tak się stało eksplorując na Tobie psychologię behawioralną. Nie musisz gonić za marchewkami, które nie są Twoje, które nie pochodzą od Ciebie ale od przekazu, który otrzymujesz od najmłodszych lat.

Możesz działać #WłasnymRytmem. I czerpać #MocSiebie.

Twoja motywacja ma korzenie głębiej niż sądzisz. Po prostu trzeba dać jej miejsce, by mogła rosnąć. Ściskam :)

Moja droga od perfekcji do akceptacji. Nieudana habilitacja. Udana transformacja.

“Połowa osiągnięcia celu to jego prawidłowe wyznaczenie”

“Nieważne, skąd pochodzisz. Ważne, dokąd zmierzasz.” – Brian Tracy

Od najmłodszych lat dążyłam do perfekcji. Byłam świetną uczennicą, marzyłam o wyrwaniu się z małego miasta i osiągnięciu czegoś więcej. Studiowałam prawo w Warszawie, korzystałam z indywidualnego toku studiów, ukończyłam je przed czasem, w ciągu czterech a nie pięciu lat i byłam najlepszym studentem na moim roku. Pracowałam podczas studiów w kancelarii, zdobywałam doświadczenie, wygrywałam olimpiady, konkursy prawnicze, uzyskałam stypendium na Uniwersytecie Warszawskim ale także stypendium Ministra Edukacji Narodowej za wybitne osiągnięcia w nauce, rozwijałam się za granicą – Oxford, Floryda – to były kolejne etapy mojego życia pełnego konsekwencji i determinacji. Także 6 miesięcy w Londynie, UK w kancelarii prawniczej.

Na zewnątrz wszystko wyglądało idealnie. Zaczęłam studia doktoranckie, obroniłam doktorat. W tym samym czasie pracowałam, ukończyłam aplikację radcowską i zdecydowałam się na habilitację (krok pomiędzy byciem doktorem nauk prawnych a profesorem według polskiego systemu naukowego). Poświęciłam na to osiem albo znacznie więcej lat życia – pisząc artykuły, publikacje, pracując na uczelni, wykładając w tygodniu oraz w weekendy, pracując w tym samym czasie w Kancelarii oraz następnie  w Komisji Europejskiej w celu poznania od strony regulatora kwestii regulacji rynku telekomunikacyjnego, w tym roamingu, co było tematem mojej pracy habilitacyjnej. Wiele, wiele wyrzeczeń oraz kompromisów względem rodziny i małych w tym czasie dzieci. Opublikowałam w końcu pracę, miałam trzech recenzentów, jednego wiodącego, z którym konsultowałam rozprawę wiele razy podczas konsultacji.

I wtedy nadeszła porażka. Jedna negatywna opinia podczas obrony ze strony osoby, z którą właśnie konsultowałam pracę i która pełniła kluczową rolę dla pracy, zaważyła na wszystkim. Nie udało mi się obronić pracy habilitacyjnej. Argumenty wydawały się dla mnie nieracjonalne, za mało doświadczenia naukowego, za dużo praktycznego doradztwa dla biznesu. Nie rozumiałam także wiele innych rzeczy związanych z tym, że tę pracę wielokrotnie konsultowałam. Powstał we mnie element całkowitej dezaprobaty, niezrozumienia dla tego co się stało. Jakby czarny scenariusz, którego nigdy nie brałeś pod uwagę, zaistniał nieoczekiwanie, niespodziewanie, pomimo wieloletniego wysiłku, pracy, determinacji, wyrzeczeń i starań.

To był cios, który zburzył mój świat, pewnie nawet jego fundamenty. Przez lata nie potrafiłam się z tym pogodzić. Obwiniałam siebie, ale też osobę, która zablokowała to moje marzenie, nie mogłam znaleźć narzędzi aby tę porażkę całkowicie pokonać, wracałam wiele razy do punktu wyjścia i analiz dlaczego….. Minimalizowałam znaczenie tego marzenia, sprowadzając go do mało istotnego. Nie rozumiałam, co się ze mną dzieje, dlaczego ciągle analizuję scenariusze, które nie były już w ogóle istotne na tym etapie.

Na zewnątrz wciąż wydawałam się silna, ale wewnątrz toczyłam prawdziwą walkę. Każda kolejna porażka, nawet mniejsza, sprawiała, że czułam się jeszcze gorzej. Nie byłam już tą osobą, którą znałam – pewną siebie, ambitną, odważną, zdeterminowaną. Zamiast tego czułam się rozgoryczona, pełna żalu, obwiniania i przytłoczona. Przestałam pisać, miałam wręcz niechęć do pisania artykułów, przede wszystkim naukowych.

Dopiero po długim czasie, dzięki wsparciu coachów, licznych szkoleń z samorozwoju, psychologów i rozmów ze znajomymi, zaczęłam odnajdywać drogę do wnętrza siebie. Akceptacji, kochania i wybaczania. Wtedy jeszcze nie ujawniałam się ze swoją wewnętrzną walką. Teraz rozumiem, że autenryczność jest bardzo ważna, nie musimy naprawdę nakładać kolejnych masek jak w teatrze.

Mój Blog powstał później, jako sposób na podzielenie się tym, co przeszłam, by inni mogli szybciej znaleźć wsparcie i narzędzia do zrozumienie siebie. Nasza walka wewnątrz siebie to coś, nad czym spędzamy 50% (więcej) naszego czasu a ona ma wpływ na percepcję przez nas otoczenia, rzeczywistości, na nasze działania, odczucia, samopoczucie oraz komunikację z innymi, więcej, całkowitą percepcję świata.

Transformacja, którą przeszłam, była wewnętrznie trudna i  trwała długo, próbowałam licznych narządzi, sposobów, wiele z nich bezskutecznie, nie uzyskiwałam rezultatów, jakie by mi pomogły albo jakich chciałam. Ta transformacja, uczenie się siebie, nowych nawyków nauczyła mnie, że każda porażka może być trampoliną do czegoś nowego. Teraz wiem, że najważniejsze jest pokochanie siebie taką, jaką jestem, i zrozumienie, że porażki nie definiują mojej, naszej wartości a perfekcjonizm jest destrukcyjny.

Dlatego dzielę się wiedzą, spostrzeżeniami aby dla innych każda porażka była krokiem po sięganie po więcej a nie trwanie w niej😊.